środa, 13 kwietnia 2016

Mój dobry znajomy

Zabierałem się do napisania kolejnego posta z dnia na dzień i z dnia na dzień odkładałem na jutro (Morgen, Morgen nur nicht Heute, sagen alle faule Leute - jak mawiają Niemcy), tymczasem przyszły i minęły święta i nastała wiosna. Święta, dzięki Bogu minęły a ja je minąłem szerokim łukiem. Naraziłem się wszystkim, swojej rodzinie, rodzinie żony i jej samej, bo Wielkanoc spędziłem sam. Na dobrowolnym uchodźctwie. Na działce, gdzie dojrzewa mój projekt "przystanek na drodze do Walden". I to miało sens.

Przynajmniej więcej sensu niż przeżywanie tego co przy okazji ostatnich Świąt Bożego Narodzenia doświadczył mój dobry znajomy.
Facet został zaproszony do teściowej. Jak co roku. Nie miał najmniejszej ochoty tam iść, zwłaszcza, że poprzednio już kilkukrotnie musiał jak głupi robić dobrą minę siedząc za jednym stołem z pierwszym mężem swojej żony. Rodzinne święta powinny, podobno być czasem pojednania i radości, więc pomimo drażniącej obecności eksa- starego pijaka i bolszewika mój dobry znajomy zawsze jakoś starał się trzymać fason. Tym razem były nie został zaproszony, znajomy wlał w siebie dwa piwa aby wprawić się w radosny nastrój i zagłuszyć nieprzyjemne przeczucia i poszedł. I co? I były został na imprezę dostarczony jak zwykle.
Jakaś żyłka trzymająca ostatki dobrej woli mego dobrego znajomego pękła. Życzył wszystkim wesołych świąt, wyszedł, wsiadł w samochód i po przejechaniu czterdziestu kilometrów zapukał do drzwi domu swoich rodziców. Po drodze wspomniane wyżej dwa piwa wywietrzały mu z głowy ale podły nastrój nie. Obiecał sobie, że nigdy więcej tego nie zrobi. Nie pójdzie na jakiekolwiek zgromadzenie rodzinne krewnych swojej żony. Kropka. Tego dnia dobry znajomy zyskał w moich oczach odrobinę więcej szacunku.

Nawiasem mówiąc, dziś szorując gar w pracy nagle zdałem sobie sprawę, że ja również, znalazłem się o krok od kolejnej granicy. Jakaś tama we mnie zatrzeszczała i nie wiem czy kiedy pęknie odczuję ulgę czy wręcz przeciwnie. Coś jest bardzo blisko i nie wiem co przyniesie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz